niedziela, 11 października 2015

Keep her alive

Katniss
    Podnoszę głowę znad ostatnich stron jednej z najlepszych komedii, jakie do tej pory czytałam i marszcząc brwi obserwuję jak mój młodszy brat gorączkowo przeszukuje swoje kieszenie, wszystkie szuflady, półki, a nawet kieszenie mojego płaszcza, a moich uszu dobiegają obelgi wychodzące z jego ust.
- Czego szukasz?- pytam, widząc jak ciska moim płaszczem na sofę naprzeciwko mnie.
- Kluczy od mojego wozu- warczy, znów sięgając do dżinsów i bluzy. Wygląda jakby gdzieś okropnie się spieszył, a przy tym naprawdę zabawnie.
- Katherine je zabrała- mówię cicho, a on staje w miejscu i patrzy na mnie, jakbym właśnie oblała go lodowatą wodą. Rozglądam się niepewnie dookoła, planując w którą stronę ucieknę, jeśli się na mnie rzuci, ale zamiast tego Tobias splata ramiona na klatce piersiowej i mrużąc oczy zaczyna nad czymś rozmyślać. Nie wiem czy taktownie byłoby w tej chwili wrócić do lektury, więc odkładam ją na stolik i prostuję się, czekając rozwój sytuacji.
- Nie uważasz, że Katherine jest trochę zbyt spokojna?- pyta mój brat, a ja unoszę brwi na znak, że to największa głupota jaką usłyszałam tego dnia.- No wiesz, nie licząc sprzeczek z Damonem żadnemu z nas jeszcze nie zaszła za skórę, ani nikogo nie zaatakowała, a poza tym nie widuję jej w barze- wyjaśnia, a ja muszę przyznać, że może mieć rację.
- W sumie to ja też nie mam jej nic do zarzucenia- mamroczę, a on opiera przedramiona na sofie i oboje patrzymy sobie w oczy, a to wystarcza nam, aby dojść do tego samego wniosku.
- Ona coś kombinuje- szepcze Tobias.
- Tylko co?- pytam, sięgając po telefon komórkowy i wybierając numer mojej siostry. To oczywiste, że nie odbiera, a fakt ten utwierdza mnie w przekonaniu, że coś przed nami ukrywa. Zwykle ma skłonności do przechwalania się swoimi wyczynami, nawet jeśli wcale nie są bohaterskie i godne podziwu a tymczasem najzwyczajniej w świecie unika z nami kontaktu. To nie w jej stylu. To ogromny powód do zmartwień.
- Wydawało mi się, czy spiskujemy przeciwko Katherine?- pyta Damon, wchodząc  salonu, a ja od razu, całkowicie odruchowo atakuję go spojrzeniem.
- Gdzie ona jest?- warczę, a on podchodzi do barku i nalewa sobie leniwie whisky, ignorując moje zdenerwowanie.
- Uważasz, że to wiem, bo?- pyta z sarkazmem w głosie, a ja zaczesuję włosy na lewe ramię i głęboko oddycham. Wizja Katherine, która więzi kogoś w jakiejś opuszczonej ruderze, albo zwabia kogoś do lasu, aby się nim pobawić, mnie przeraża. Jeśli coś takiego ma miejsce i dotrze to do Erin, prawdopodobnie wszyscy zginiemy.
- Musimy ją znaleźć- oznajmiam, wstając, a moi bracia wcale nie pałają entuzjazmem.- Już!- warczę, ponaglając ich i dopiero wtedy ruszają się z miejsca.

Katherine
    Leżę na mokrej trawie i wbijam wzrok w zachmurzone niebo ponad nami. Moje ciało jest rozluźnione i pełne energii, a umysł tak czysty, że mogłabym tkwić w tej pozycji do końca mojego porąbanego życia. Oczywiście nie jest to możliwe, jak większość marzeń, jakie posiada ktoś taki, jak ja. Będąc nieśmiertelnym marzenia są trochę inne, niż kiedy jest się zwykłym człowiekiem. Jako wampir mogę zdobyć każdy szczyt bez większego wysiłku, być w każdym miejscu bez żadnych zmartwień, mieszkać gdzie chcę, mieć kogo zapragnę i co zapragnę, więc zwykłe, człowiecze marzenia są niczym. Pojawiają się zatem marzenia odwrotnie proporcjonalne, jak chęć śmierci, która często mnie dopada. A wtedy zaczynają się schody.
- Czuję się jak lesbijka na etacie- oświadcza Beatrice, która leży obok mnie i czar chwili pryska. Podnoszę się na łokciach, patrząc na nią z góry.
- Ciesz się tym, za moment o tym zapomnisz- oznajmiam, podnosząc się z mokrej ziemi i otrzepując kurtkę oraz spodnie z poprzyklejanych liści.
- Dlaczego?- pyta, wyraźnie zasmucona, a ja zerkam na nią, jak na wariatkę. Normalna osoba, która całkiem niedawno służyła wampirzycy jako chodząca torebka z krwią byłaby w ciężkim szoku i wrzeszcząc uciekałaby przez las, z nadzieją, że uda jej się wezwać pomoc. Beatrice jest inna, chyba zdrowo porąbana. Kiedy spotkałam ją po raz drugi, aby ukoić moje pragnienie, wciąż była niczego nieświadomą, zbuntowaną nastolatką, ale już za trzecim i czwartym razem była jakaś inna. Podejrzanie się zachowywała i chwilami miałam wrażenie, że mocno kontroluje swój umysł, abym przypadkiem nie usłyszała jej myśli. Przy piątym spotkaniu zrujnowała moją wizję naszej relacji, oświadczając, że wie, że nie jestem normalna, a rany na jej szyi nie mogą pojawiać się od niczego. Okazuje się, że Internet i coś, co Tris nazywa wujkiem Google, wiele wiedzą o mojej rasie, przez co nastolatka poświrowała. Urządziła mi niezłą awanturę, wyrzucając, że mogłam być z nią szczera i po prostu poprosić o odrobinę krwi, co kompletnie zbiło mnie z pantałyku. Nie sądziłam, ze tak szybko poskłada fakty, a poza tym nie mam w zwyczaju o nic prosić. Oczywiście początkowo chciałam wymazać to wszystko z jej pamięci, ale okazało się, że siedzi to zbyt głęboko, a poza tym, gdybym kazała jej zapomnieć o moim istnieniu, musiałaby zapomnieć o całej mojej rodzinie, a w tym o Tobiasie, co postawiłoby mnie w niewygodnej sytuacji. Ostatecznie zdecydowałam się na wersję, w której Beatrice wie o tym kim jestem, ale zapomina o tym co jej robię, aby mnie nie wydała. Oczywiście jej się to nie podoba.
- Ponieważ nie chcę, abyś wypaplała wszystkim naokoło, że twoja przyjaciółka jest wampirem- mamroczę, a ona wywraca teatralnie oczami.
- Nie jesteśmy przyjaciółkami- warczy, a ja wzruszam ramionami.
- Masz tylko mnie, wiec równie dobrze mogłabyś nazywać mnie swoją siostrą, kuzynką, albo ciotką. Mam to gdzieś- odparowuję, a ona głośno prycha, jakbym właśnie okropnie ją uraziła. Chyba jednak zdaje sobie sprawę, że mam rację, bo nie ciągnie tematu. Podchodzę i kładę dłonie na jej ramionach, a ona zmusza się do zaszklenia oczów łzami.- To nie działa- śmieję się, a ona opuszcza ramiona w geście poddania.
- Przecież obiecałam, że nikomu nie powiem o tym kim jesteś- szepcze, a ja patrzę na nią, nie mając już sił na wykłócanie się z nią. Chcę po prostu to skończyć i wrócić do domu, gdzie czeka mnie ciepła, relaksująca kąpiel.
    To ona, słyszę w mojej głowie i delikatnie marszczę brwi, nie rozumiejąc co się dzieje. Patrzę na Tris, która z tępym wyrazem twarzy czeka aż pozbawię jej kolejnego wspomnienia i rozumiem, że to nie jej myśli rozbrzmiewają w mojej głowie, a kogoś innego. Jest ich więcej i więcej, a wszystkie odnoszą się do mojej osoby. Nie jest sama...Poradzimy sobie...Musimy być ostrożni...Albo po prostu dajmy jej popalić...
Rozglądam się ostrożnie, po czym, uważnie nasłuchując, oprócz myśli mogę wyodrębnić również ciężkie kroki zbliżających się do polany osób. Zaciskam mocniej dłonie na ramionach nastolatki i patrzę w jej oczy, czekając na odpowiedni moment. Kiedy myśli otaczających nas osób milkną, mogę określić ich pozycję. Dwóch za moimi plecami i jeden z prawej. Na pewno nie mają dobrych zamiarów, co jedynie mnie nakręca. Znów zerkam na zdziwioną moją powagą i długim czasem oczekiwania Tris i lekko się do niej uśmiecham, wsuwając kluczyki od wozu Tobiasa do jej kieszeni.
- Za trzy sekundy cię puszczę, a ty zaczniesz biec ile sił w nogach. Nie czekaj na mnie, po prostu jedź do domu - rozkazuję jej, ale nie używam hipnozy. Myślę tylko o tym, jak rozwiązać tą sytuację. Mogłabym uciec, ale z Tris jest to niemal niemożliwe, więc muszę zostać i odciągnąć uwagę napastników od jej osoby. Tris niczego nie rozumie, to oczywiste, ale kiedy ją puszczam waha się tylko przez chwilę aby ostatecznie odwrócić się na pięcie i ruszyć biegiem w stronę miejsca, gdzie zaparkowałam samochód.
    Dostaję potężny cios z prawej strony i uderzam całym ciałem o ziemię, czując na sobie ciężką masę jakiegoś obcego faceta. Próbuje unieruchomić moje dłonie, ale zanim zdąży to zrobić wykręcam jego nadgarstek, niewątpliwie go łamiąc i spycham go z siebie, podnosząc się na nogi w ułamku sekundy. Cała ich trójka jest w szoku, w związku z moją błyskawiczną odpowiedzią na atak, wiec mam kilka sekund aby im się przyjrzeć. Mają na sobie ciemne stroje z kapturami i obłocone buty, a ich twarze zdobi swoisty zarost. Oprózz tego kiedy uchylają usta nie widzę wampirzych kieł, a zębiska jak u wściekłego psa. Wilkołaki. Atakują mnie jeden za drugim, celując w moją klatkę piersiową, albo głowę, chyba uznając, ze to moje słabe punkty. Cóż, nic bardziej mylnego. Jestem w stanie znieść więcej niż im się wydaje. Ostatecznie ciskam jednym z nich przez całą łąkę, a drugiemu wymierzam cios w krtań i korzystając z faktu, że się krztusi dobieram się do ostatniego, szczerząc kły ze wściekłości. Widzę w jego oczach przerażenie, ale i chęć mordu, a kiedy nachylam się aby rozerwać jego tętnicę słyszę sapanie i płacz osoby za mną. Odwracam głowę i widzę Beatrie w łapskach jednego z moich napastników.
- Pójdziesz z nami- oświadcza, oblizując usta z krwi, która spływa z jego połamanego nosa.- Albo pozbawię tę laleczkę głowy- warczy, a ja przez moment chcę to zignorować, po czym przypominam sobie, że Tris była moją wierną torebką krwi już jakiś czas i zdążyłam do niej przywyknąć. A oprócz tego jeśli pozwolę aby ją zabito, Tobias i Katniss wyrwą mi serce. Prostuję się więc i puszczając moją ofiarę wolno ocieram twarz ze szkarłatnego płynu, posyłając Beatrice niepewne spojrzenie. Jeden z wilków łapie mnie mocno za dłonie i splata je za moimi plecami, związując je jakąś grubą liną. Pozwalam mu myśleć, że te węzły mnie powstrzymują, dopóki nie wymyślę planu b. Póki co pozwalam, aby poczuli się wygranymi.

Caroline
    Schodzę po schodach do piwnicy, przed sobą widząc plecy Katniss. Prawą dłonią trzymam się okurzonej poręczy, ale nie dlatego, że boję się stracić równowagę, ale po to, aby ukryć drżenie dłoni ze zdenerwowania.
- Jak to zniknęła?- warczę, nie mogąc pojąć słów Katniss.
- Pomyśl, Caroline. Kath to typ chodzącego problemu, a tymczasem niczego jeszcze nie zepsuła, nikogo nie zabiła. Nie uważasz, że to podejrzane?
- A nie pomyśleliście, że po prostu się stara?- pytam, idąc pomiędzy starociami zebranymi w podziemiu naszego domu. Jest tutaj wszystko, co kiedykolwiek do nas należało i aż przechodzą mnie dreszcze, na myśl o ilości wspomnień zamkniętych w tych pudłach i skrzyniach.
- A nie pomyśleliście, że po prostu się stara?- powtarza po mnie Katniss, a ja lekko marszczę brwi.
- Dobra, może i to brzmi głupio- przyznaję, wywracając oczami.- Ale nie uważam, żeby właśnie kogoś mordowała, czy też nad kimś się znęcała. Może po prostu z kimś się spotyka, albo siedzi w barze?
- Tobias był tam przed chwilą, nie ma jej- prostuje moja siostra, a ja głośno wzdycham. Może rzeczywiście Katherine znów coś kombinuje. Nigdy nie uważałam jej za złą osobę, tylko za zepsutą, a zepsuciu zazwyczaj sprzyjają jakieś złe sytuacje. Nie jest ona jednak chętna do rozmowy o tym, więc ostatecznie nie mam bladego pojęcia co pchnęło ją na złą drogę. Katniss zatrzymuje się przed ogromnym kufrem w rogu,  zrzuca z niego inne pudła po czym otwiera ciężkie wieko. Moim oczom ukazuje się cała masa strzał, łuków, noży, zaostrzonych kołków, pistoletów na drewniane kule, a nawet sierpów. W wieku wbudowana jest skrytka, którą Katniss bez problemu odnajduje, jakby ktoś wcześniej dał jej instrukcje. Moim oczom ukazują się dwie, starodawne strzykawki z niebieskim płynem w środku. Przechodzą mnie dreszcze, a oczy zachodzą mi łzami, kiedy Katniss chowa strzykawkę za pas, a drugą podaje mi.
- Musimy być gotowe na każdą sytuację...

Damon
    Myślałem, że nigdy nie doczekam się momentu, w którym Katherine coś spieprzy i będzie zabawa, ale na szczęście w końcu nadszedł ten dzień. Oczywiście nie uważam, aby moja bliźniaczka aktualnie torturowała kogoś w jakiś ruinach, ale być może znalazła jakiś sposób na pożywienie się, pod nosem Katniss? Albo może wcale nie stosuje się do zaleceń naszej siostry? Cokolwiek robi, z chęcią zajmę się szukaniem jej, bo to lepsze od przesiadywania w barze i słuchania jak Caroline śpiewa na tej cholernej scenie, dosłownie bez przerwy. Myśląc o mojej młodszej siostrze, rozmawiam z nią przez telefon.
- Jak to znalazła serum?- pytam, nie kryjąc zdumienia.
- Normalnie!- warczy Caroline.- Dała mi strzykawkę i oświadczyła, że musimy być gotowe na każdą sytuację. Czy ona postradała zmysły? Nigdy nie użyję tego na...na nikim!
- Nawet na Katherine?- pytam, unosząc brwi.
- Na nikim, Damon! A ty? Ty byś to zrobił? Nie pamiętasz już jakie to ma skutki?
- Oczywiście, że pamiętam- mamroczę, posępniejąc.- Ale ostatecznie trwa to tylko przez kilka godzin.
- Och, znakomicie- odpowiada głosem pełnym sarkazmu.- A więc nie ważne, że Katherine umrze po tym zastrzyku, bo będzie martwa tylko przez parę godzin?- pyta, a ja czuję jak mój żołądek wywraca się na drugą stronę. I masz babo placek, Caroline się wściekła.- Czyli na mnie też byś tego użył, gdybym tylko zaszła ci za skórę? A nie pomyślałeś o tym, co będzie jak się już obudzi i zrozumie co jej zrobiliśmy?
- Nie dramatyzuj...
- Ona nas pozabija, Damon!- wrzeszczy Caroline, a ja odsuwam telefon od ucha i moim oczom ukazuje się wóz Tobiasa zaparkowany na poboczu.
- Nie będzie to konieczne, chyba ją znalazłem- oświadczam zjeżdżając z drogi.- Polana za miastem- dodaję i rozłączam się, wysiadając. Podchodzę do samochodu mojego brata i pociągam za klamkę, ale drzwi są zakluczone. W środku widzę czyjś płaszcz, ale nie należy on do mojej siostry. A więc teoria Katniss może się sprawdzić. Ruszam ścieżką wgłąb lasu.

Tobias
    Wysiadam z samochodu Caroline i podbiegam do swojego, aby sprawdzić czy jest cały i na szczęście nie ma żadnych wgnieceń, ani zarysowań i jest nawet zamknięty. Oddycham z ulgą. Na miejscu pasażera widzę jakąś kurtkę, w znajomym kolorze, ale na chwilę obecną nie mogę sobie przypomnieć do kogo ona należy.
- Mamy chyba ważniejsze sprawy na głowie, co?- pyta z wyrzutem Caroline, więc ruszam z nią ramie w ramię wgłąb lasu.
    Kiedy docieramy na polanę Damon i Katniss już tam są, żwawo o czymś rozmawiając.
- Założę się, że gdzieś ją zaciągnęła- oznajmia najstarsza z nas, nie zwracając uwagi na nasze przybycie.
- Niemożliwe, byłyby ślady- oponuje Damon.
- Więc co niby się stało?- pyta zdenerwowana, a ja rozglądam się uważnie po trawie dookoła. Widzę dwa wyleżałe miejsca, jakby dwie osoby leżały obok siebie przez dosyć długi czas. Widać wydeptaną przerwę miedzy krzakami po drugiej stronie polany, a kiedy podchodzę bliżej widzę plamy krwi na ziemi. Kucam i zamaczam palce w szkarłatnej cieczy.
- To krew?- szepcze przerażona Caroline.
- A nie mówiłam?- wtrąca Katniss.
- Jeszcze świeża- zauważam, podnosząc się z klęczek i uważnie przyglądam się mojej dłoni. W mojej głowie zaczynają pojawiać się wizje, które rozjaśniają mi nieco tok myślenia.- Gdyby to Kath coś komuś zrobiła, nie zostawiłaby po tym najmniejszego śladu. Na trawie natomiast jest pełno krwi, a w tamto drzewo ktoś uderzył z niezłym impetem- wskazuję drzewo z połamanymi dolnymi gałęziami i popękanym pniem.- Trawa jest wygnieciona, a z tamtej strony ktoś się skradał. Katherine nikogo nie skrzywdziła, a przynajmniej nie tak jak myślisz- zwracam się do Katniss.
- Ona z kimś walczyła- odczytuje moje myśli Damon, a ja przytakuję skinieniem głowy i w tym momencie rozlega się dźwięk mojego telefonu. Zerkam na wyświetlacz i widzę numer Beatrice, co jeszcze bardziej rozjaśnia mi sytuację. Kurtka na miejscu pasażera należy do niej, a jedno z wyleżanych miejsc również musiało zostać tutaj po niej. Obieram bez namysłu.
- Tris? Wszystko w porządku?- pytam i słyszę jej zasapany oddech, pomieszany ze szlochem.
- Tobias...oni...mają ją... złapali Katherine...ona chciała mnie...chciała abym uciekała, ale ja...
- Beatrice, gdzie jesteś?- pytam, poważnie zmartwiony. Przerażenie w jej głosie i słowa jakie wypowiada tak bardzo mnie szokują i napełniają strachem, że jedyne o czym myślę to, aby jak najszybciej ją znaleźć. Nie potrafię tego teraz wytłumaczyć, po prostu to czuję.
- Ja nie wiem...- odpowiada, a w tle słychać czyjeś krzyki.
- Beatrice?!
- Wilkołaki- szepcze Tris i połączenie zostaje zerwane.


2 komentarze:

  1. Hej, hej kochana! :3
    Jeszcze raz baaardzo przepraszam za tą nieobecność! Wybacz! ♥
    Rozdział MEGA! Tyle emocji na raz! Nie sądziłam, że Tris odgadnie, kim jest Kath! No przecież ta ją hipnotyzowała! xD
    Haha! Wujek Google! Skądś to znam xD
    ,,po czym przypominam sobie, że Tris była moją wierną torebką krwi’’ -----> to mnie rozwaliło. Haha! xD Ale dobrze powiedziane! xD
    Nooo! To teraz się porobiło! Chyba dobrze, że pojawiłam się z opóźnieniem. Nie będę musiała tak długo czekać na kolejny rozdział xD
    Co wilkołaki chcą od Katherine????
    O co chodzi z tym serum?? Naprawdę chcą go wstrzyknąć Kath??? o.O
    Lecę czytać dalej! :*
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się porobiło...
    W sytuacjach kryzysowych rodzinka działa wspólnie ale dlaczego chcą jej wstrzyknąć serum?
    Akcja bardzo szybka podoba mi się ;)
    Wesołych Świąt!

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń