niedziela, 20 grudnia 2015

Hexe

In touch with the ground
I'm on the hunt I'm after you
Smell like I sound, I'm lost in a crowd
And I'm hungry like the wolf...
I'm on the hunt I'm after you...

Dzisiejszy post jest z okazji ponad dwóch tysięcy odsłon bloga. To mój mały, wielki sukces, za który bardzo Wam dziękuję...

Tobias
    Nad ranem budzą mnie odgłosy dochodzące z parteru. Jakiś szum, rozmowy i stukot metalu. Poza tym ktoś naprawdę ciężko stawia stopy, jakby nosił wojskowe buty. Podnoszę się i zerkam w stronę łóżka, w którym śpi Beatrice. Już dawno nie widziałem jej tak spokojnej. W szpitalu zwykle jest nerwowa i mówi przez sen. Tutaj zwyczajnie odpoczywa. Podnoszę się i zaciągam na siebie biały t-shirt, po czym wychodzę, cicho zamykając za sobą drzwi.
    Na parterze czeka mnie widok raczej nadzwyczajny jak na czwartą rano. Katherine sznuruje buty, siedząc na kanapie w salonie. Na stoliku przed nią stoi kubek z kawą, a na kanapie leży czarna kurtka, której normalnie by nie założyła. Jej zwykle idealnie ułożone, lokowane włosy spięte są teraz w kucyk z tyłu głowy. Przy oknie stoi Katniss. Trzyma kubek z kawą w dłoni i wygląda na podwórze, które wciąż ukryte jest w mroku, jakby chciała ujrzeć coś wyjątkowego. Ona również ma na sobie ciężkie, podbijane buty i ciemne, ochronne ubranie. Włosy spięła w warkocz, a przy jej prawej nodze leży kołczan z czarnymi strzałami. Łuk oparty jest o ścianę i tylko czeka na swoją okazję do wykazania się. Mam wrażenie, że po tylu latach leżenia w kącie, teraz drży, aby tylko go ktoś użył. Nie ktoś, a moja najstarsza siostra. Z całej naszej piątki tylko ona potrafi posługiwać się łukiem. Poza tym robi to idealnie. Obie mnie nie widzą, albo nie chcą widzieć. Wyjście na zwiady w ostatnich kilku dniach zamieniło się w ciężką chwilę poświęcenia. Wiemy, że wilki są coraz bliżej i że jest ich coraz więcej. Nie wiemy jednak kiedy spodziewać się ataku, a wciąż nie mamy wystarczająco siły, aby stanąć do walki, albo chociaż się bronić. Każde wyjście do lasu może skończyć się tragedią.
- Dla mnie to też czarujący widok- odzywa się głos za moimi plecami. Odwracam się, to samo robią moje siostry i wszyscy patrzymy na uśmiechniętego Elijah. On jedyny wydaje się nie umierać ze strachu o naszą przyszłość. Zapewne dlatego, że jest mu ona obojętna.- Dwie piękne kobiety szykujące się na bój, widok nie do opisania- wyjaśnia, stając ze mną ramię w ramię i zaciągając na dłonie skórzane rękawice. Po jego gotowości mogę stwierdzić, że idzie na zwiad z moimi siostrami. Nie ukrywam, że oblewa mnie uczucie ulgi. Nie chciałbym, aby szły same, ale zawsze kiedy o tym wspominam unoszą się i puszą, oskarżając mnie o dyskryminację. A ja po prostu uważam, że pomimo ciętego języka nie są wystarczająco silne, aby stawić czoła zaprogramowanym na zabijanie nas wilkom.
- Nie czas na komplementy.- Katniss ostudza entuzjazm Elijah i przewiesza kołczan przez plecy, a łuk łapie w lewą dłoń.- Czas na nas- dodaje, rzucając krótkie spojrzenie Katherine i rusza w moją stronę. Zatrzymuje się na wysokości mojego ramienia i zerka na mnie z boku.- Będziemy mieli dzisiaj gości- oświadcza, a po wyrazie jej twarzy nikt nie byłby w stanie wywnioskować, czy to dobra nowina, czy też nie. Nie próbuję nawet się nad tym zastanawiać.- Nie wydaje mi się, aby byli zadowoleni z obecności człowieka w domu- tłumaczy mi, delikatnie sugerując, że już czas odwieźć Tris do jej szarej rzeczywistości, a raczej białej rzeczywistości szpitalnej.
- Zjemy śniadanie i odwiozę ją na miejsce- obiecuję, ale Katniss już mnie nie słucha. Zamyka za sobą drzwi frontowe i słyszę, że zatrzymuje się dopiero na podjeździe, aby zaczekać na swoich kompanów.
- Może gdybyś tak nie fruwał z powodu Beatrice, to Katniss nie traktowałaby cię jak dziecka- zauważa zgryźliwie Katherine i bierze ostatni łyk kawy, arogancko się przy tym uśmiechając.
- Mam nadzieję, że zwiad potrwa cały dzień- odgryzam się, a ona wzrusza ramionami.
- Jak dla mnie idealnie- zauważa i mijając mnie puszcza mi oczko. Wywracam teatralnie oczami i odprowadzam ją wzrokiem do drzwi, a kiedy te się zamykają cicho wzdycham. Jeszcze kilka dni. Potrzebujemy tylko kilku dni.

Katherine
    Zwykle chodzę na zwiady z Damonem. Pomimo naszej bliźniaczej natury, która mówi, że nie dogadujemy się w niczym, a wręcz się odpychamy, to z nim najlepiej mi się współpracuje. On zawsze wie, kiedy chcę aby milczał, albo kiedy nie mogę poradzić sobie z ciszą. A ja zwykle zauważam, kiedy zwiad jest dla niego zabawą, a kiedy ma zamiar zrzędzić jak nasz ojciec. Oboje znamy się na wylot, co ułatwia nam sprawę. Ale jeszcze nigdy nie byłam w lesie z Katniss. Mam na myśli ten konkretny las, w którym roi się od wilczych szpiegów. Moja starsza siostra nie jest wymarzonym towarzystwem do czegokolwiek, a co dopiero do pieszych wycieczek. Poza nią nad karkiem dyszy mi Elijah, który wciąż nie spuszcza mnie z oka, jakbym miała rozpaść się po ukłuciu zaczarowaną gałęzią. Nie jesteśmy przecież w filmie Disney'a, a to nie Tajemnice Lasu. Poza tym potrafię zadbać sama o siebie.
- Czyli jak długo się znacie?- pyta nagle Katniss, a mnie brakuje mowy. To ona w ogóle ze mną rozmawia?
- Długo- odpowiada wymijająco Elijah, a ona odwraca się na niego przez ramię i posyła mu arogancki uśmieszek.
- Czyli jesteś typowym facetem?- pyta, a ja unoszę wysoko brwi. Wiem, że moja siostra jest wygadana, ale nie sądziłam, że potrafi się wyluzować w rozmowie z kimkolwiek innym, oprócz starszych pań, które nie mogą jej zagrażać. Zawsze była przesadnie ostrożna i przezorna, co nie pozwalało nikomu z zewnątrz dobrze jej poznać. Oto główny powód, przez który wciąż jest sama, jak palec.
- Co masz na myśli, mówiąc typowy?- pyta, wyraźnie rozbawiony Elijah, a ja znam odpowiedź na to pytanie. Nie wychylam się jednak. Mam dosyć niezręcznych sytuacji, których bywam częścią.
- Założę się, że złamałeś Katherine serce, zrywając z nią- spekuluje, a ja prycham, bo nawet nie wie jak bardzo się myli.- A ona odeszła z dumą i złamaną duszą. W pierwszym odruchu uznałeś to za najlepszą decyzję twojego życia, ale potem wszystko się zmieniło...
- Jak dużo wiesz o tego typu sytuacjach?- wtrącam, ale oboje mnie ignorują, kontynuując swoją wymianę zdań.
- Nie było do końca tak, jak mówisz- tłumaczy się Elijah, a Katniss wzrusza ramionami.
- Nieważne. Ważne jest to, że z każdym kolejnym tygodniem, miesiącem, rokiem bez niej było ci coraz gorzej. Zaczynałeś tęsknić, próbowałeś ją znaleźć, a na sam koniec zacząłeś wariować.
- Nic z tych rzeczy- próbuje się tłumaczyć, ale moja siostra go nie słucha. Ona już przyjęła swoją wersję wydarzeń za prawdziwą.
- Czyli zachowałeś się jak prawdziwy facet- oznajmia, zatrzymując się w miejscu i odwracając w naszą stronę.- Z nami, kobietami, jest na odwrót. Najpierw rozpaczamy, przechodzimy przez pięć faz cierpienia, a na końcu puszczamy wszystko w niepamięć, akceptując okropności, jakie nam się przytrafiły- wyjaśnia mu, a ja opieram się o drzewo, uważnie ją obserwując. Może ma rację? Kiedy Elijah wygnał mnie ze swojego domu byłam zrozpaczona, ale nie trwało to długo. On natomiast nie wydaje się być całkowicie pogodzony z faktem, że nasza historia dobiegła końca. Uśmiecham się triumfalnie, a Elijah posyła mi gniewne spojrzenie.
- Byłabyś innego zdania- zwraca się do mojej siostry.- Gdybyś wiedziała w jaki sposób ta kobieta...- tu wskazuje mnie palcem.-... zrujnowała mi życie.
Jestem w takim szoku, że tracę kontakt z rzeczywistością. To nie pierwszy raz, kiedy Elijah wyrzuca mi błędy z przeszłości, ale pierwszy raz robi to tak dobitnie, będąc przy tym tak poważnym. Truchleję.
- Tak, zasłużyłam na to- mamroczę i wymijając ich dwójkę ruszam naprzód. Obym nie musiała się zatrzymywać do końca zwiadu.
    Trafiamy na kilka drobnych śladów obecności wilkołaków w lesie. Na początku jest to opuszczony obóz. Ognisko jest całkowicie wysuszone, a pozostałości po nim stwardniały, więc miejsce nie może być świeże. Potem znajdujemy kilka śladów, ale trop urywa się nad jednym z leśnych wąwozów, w którym roi się od odpadów. Po drodze ciągle natykamy się na butelki, paczki po śmieciowym jedzeniu i w dodatku...
- Rany, jak tutaj śmierdzi- warczę, ponieważ ciągłe łażenie po lesie, w którym jest ciemno i wilgotno mnie denerwuje. Moje włosy wyglądają, jakbym nie brała prysznica od trzech dni, skóra jest oślizgła, a usta mi spierzchły. Do tego ten wilczy smród przyprawia mnie o mdłości.- Wracajmy- oznajmiam, zatrzymując się w miejscu.- Łazimy w kółko, odkrywając kolejne sterty śmieci. Nikogo nie ma w tej części lasu- tłumaczę, rozkładając dłonie na boki.- Może i tutaj byli, ale odeszli na zachód. Umowa była taka, że się tam nie zapuszczamy, więc co tutaj jeszcze robimy?- pytam, patrząc na stojących naprzeciwko mnie Katniss i Elijah. Nie wyglądają, jakby mieli odpowiedzieć na moje pytanie. Wyglądają raczej, jakby niczego nie rozumieli.- Po prostu wracajmy do domu. Marze o zmyciu z siebie tego kundlowatego smrodu- proszę, rozcierając sobie kark, a kiedy nadal nie słyszę reakcji zerkam na nich, lekko unosząc brwi. Elijah zaciska dłonie w pięści i patrzy trochę nad moim lewym ramieniem, a Katniss wygląda na równie spiętą. Uważnie mi się przygląda, jakby próbowała mi tym spojrzeniem coś pokazać, a wszystko co mogę wyczytać z jej myśli to nie ruszaj się, Kath. Spinam się, stawiam mocno stopy na miękkim podłożu i idąc za jej radą nieruchomieję. Dociera mnie zgrzyt pękających gałęzi pod czyimiś stopami, a obleśny oddech pada prosto na mój kark. Przełykam ciężko ślinę, nie spuszczając oczu z mojej siostry. Patrzę jak podnosi łuk w lewej ręce i sięga po strzałę. Dzieje się to tak szybko, że nawet mi jest ciężko to zanotować, a kiedy naciąga cięciwę i decyduje się wypuścić strzałę, moich uszu dobiega jej głos.
- Padnij!

Katniss
    Conocne zwiady mają na celu ustalenie położenia wilkołaków. Możemy ocenić gdzie byli, gdzie są, a nawet jaki będzie ich kolejny krok.  Musimy jedynie się skupić, co nie jest łatwe przy ciągłym narzekaniu mojej młodszej siostry. Ona nie pojmuje powagi sytuacji. Wszystkie pozostałości po wilkach, jakie znaleźliśmy tego dnia dowodzą, że przybywają z różnych stron. Nie tylko z zachodu. Idą przez las, ale zajmuje im to dużo czasu, więc muszą rozbić przynajmniej jeden postój. Poza tym wiemy również, że to banda pijackich mord, ale to już inna sprawa. Kiedy Kath zatrzymuje się nad wąwozem i znów zaczyna marudzić, mam ochotę strzelić ją w twarz. Odwracam się gwałtownie i zastygam, jak kamień. Zza jednego z drzew wyłania się mężczyzna. Ma trzydzieści, może trzydzieści pięć lat, sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu i długie, tłuste włosy związane w kucyk z tyłu głowy. Jest zmęczony, powłóczy nogami, a jego ubranie jest brudne i potargane. Ma wiele ran szarpanych i ciętych. Mogę wyczuć krew sączącą się z tych miejsc i czuję, jak żołądek zaczyna mi wariować. Pomimo opłakanego stanu jego żółte ślepia nie tracą na wartości. Szykuje się do ataku. Podobnie jak nas obrzydza zapach wilczej skóry, tak oni nie cierpią naszej woni. Ta nasza nie jest tak wyrazista jak ich, ale to przez to, że oni nie mają tak wyostrzonych zmysłów, jak wampiry. Stawia ciężko kroki, ślepia wbijając w tył głowy Katherine. Zachowuje się jakby nas nie zauważał. Żądza mordu go oślepia. Skupiam się na jego osobie i mogę zauważyć, że ma opóźnioną reakcje, a ból pozbawia go trzeźwego myślenia. Kto go tak urządził?
    Wyjmuję strzałę, naciągam cięciwę i mierzę w wilkołaka.
- Padnij!- wrzeszczę, a Katherine rzuca się na glebę. Moja strzała trafia go w ramię, z taką siłą, że cofa się, aby ostatecznie ból powalił go na ziemię. Traci przytomność.
- Dlaczego go nie zabiłaś?!- krzyczy moja siostra, a ja podchodzę do nieprzytomnego mężczyzny i sprawdzam mu puls. Odsłaniam jego koszulę i widzę głębokie nacięcia na jego klatce piersiowej. Nie zwracając uwagi na smród, jaki wydziela jego ciało rozpinam jego koszulę i podnoszę się, aby spojrzeć na niego z góry. Jego ciało wygląda tak, jakby ktoś wyrył w nim wiadomość. Jego skóra jest pełna nacięć w kształcie znaków.
- Zabierzemy go do domu- szepczę i zerkam na Katherine. Jest równie przerażona, co ja.

Damon
    Stoję w drzwiach jednego z wielu pomieszczeń naszej piwnicy z założonymi rękoma i zastanawiam się, co mnie ominęło. Kiedy wrócił nasz zwiad ciągnąc ze sobą cuchnącego wilkołaka byłem w szoku. Czy Katniss jest aż tak głupia, aby wpuszczać do domu wroga? Co ma na celu? Rozkazała go skłuć łańcuchami i zamknąć w piwnicy oraz co jakiś czas sprawdzać czy się budzi. Ja bym się nie obudził na jego miejscu. Jest wilkołakiem, a więc jego rany powinny się goić w błyskawicznym tempie, a mimo to jest cały pocięty, a rana po strzale Katniss zaczyna się sączyć i pogłębiać. Poza tym jest w domu pełnym swoich naturalnych wrogów. Co z nim jest nie tak ?
    Zamykam drzwi na kłódkę i wracam do salonu, gdzie trwa narada rodzinna.
- Nie wydaje mi się, aby się obudził w najbliższym czasie- oznajmiam, stając w progu. Katniss rzuca mi krótkie spojrzenie, po czym wraca do wertowania księgi, którą odkopała w domowej bibliotece.
- Czego dokładnie szukasz?- pyta, zniecierpliwiona Caroline.- Przecież nawet nie wiemy jak stare są te znaki na jego ciele.
- Tak, nie wiemy także kto je zrobił- przytakuje Katniss, nie kryjąc zdenerwowania.
- Na pewno nie był to ktoś zdrowy na umyśle- prycha moja bliźniaczka, a ja wywracam teatralnie oczami.
- Musimy się dowiedzieć, co oznaczają te znaki, aby wiedzieć jak traktować tego faceta- zauważa Katniss, patrząc na nas spod rzęs.- Być może naprowadzi nas to na jakiś trop związany z planami wroga.
- Nie- zaprzeczam, a wszyscy patrzą na mnie jak na wariata.- Żaden alfa nie pozwoliłby, aby tak skrzywdzono jego wilkołaka, po to aby wdrożyć w życie jakiś plan- tłumaczę, przyglądając się mojej siostrze.- Oni nie są jak my, albo czarownice. Nie uznają poświęceń i zawsze trzymają się razem. Umierają za siebie. Ktokolwiek zrobił to temu facetowi, nie mógł być z jego watahy- zauważam i widzę po minach wszystkich, że się ze mną zgadzają. My, zdradziecka rasa, wiemy, że w życiu trzeba coś poświęcić, aby dostać coś lepszego. Wilkołaki są jednak inne. Walczą do ostatniego tchu, ponieważ kiedy wejdziesz do rodziny to droga wyjścia prowadzi tylko na drugi świat.
    Słyszę gruchot dochodzący z dołu i brzdęk łańcuchów. Z ust naszego więźnia wydobywa się głośny jek bólu.
- O proszę, a jednak- szepczę i odwracam się na pięcie, aby skierować się do wejścia do piwnicy. Całe moje rodzeństwo idzie za mną. Kiedy otwieramy drzwi wilkołak wciąż siedzi przywiązany do krzesła, a na jego twarzy maluje się obłęd. Katniss przeciska się pomiędzy mną i Caroline, po czym staje naprzeciwko niego i wtedy się to dzieje. Facet łagodnieje, a wręcz tróchleje ze strachu. Jego oczy wracają do normalnej, szarej postaci, a z ust wydobywa się cichy, niepewny głos.
- Królowa powraca na tron, aby zawrzeć pokój między rasami- szepcze, brzmiąc jak tani wieszcz, udający, że wie coś o przyszłości.- A wszyscy ci, których kocha są stawiani ponad innych. Ktokolwiek odważy się stanąć w walce przeciwko nim polegnie, bowiem za nimi do walki pójdzie każdy, kto oczekuje na powrót Białej Czaronicy.
    Zaraz po wypowiedzeniu dwóch ostatnich słów wilkołak traci przytomność, a jego rany przestają krwawić. Zaczynają się również zagajać, co nie umyka naszej uwadze.
- Cudownie- mamrocze Katherine zza moich pleców.- Kim więc jest ta czarownica ?
- Nie ważne kim- odpowiada Katniss, patrząc na zdrowiejącego wilkołaka.- Ważne po której stronie stoi. 

7 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały, ciekawi mnie ta wiedźma i to iż co Katniss ma dalej w planach czyżby wróg mojego wroga to przyjaciel ? No ale i tak super bardzo mnie cieszy iż nie poddajesz sie i piszesz dalej :) pozdrawiam i całuje.
    Ps czy masz zaplanowany jeszcze jeden rozdział przed końcem tego roku. I jeszcze pragne ci powiedzieć Wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny pełny rozdział pojawi się w styczniu , ale być może pojawi się tutaj jakaś świąteczna miniaturka w trakcie świąt :* Bardzo dziękuję i również życzę Ci Wesołych Świąt ! :)

      Usuń
  2. Wreszcie przeczytałam całość (brawo dla mnie) i powiem, że bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie ;) historia mnie wciągnęła i czekam na więcej :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ze przypadłam Ci do gustu :D Bardzo jestem wdzięczna za poświęcenie mi czasu .
      Pozdrawiam i życzę wesołych świąt :*

      Usuń
  3. Zaciekawiłaś mnie jeszcze bardziej! Biała Czarownica, tak? Od razu przypomniały mi się Opowieści z Narni xD Ciekawe, po czyjej jest stronie?
    Ten wilkołak jest bardzo interesujący! Może ktoś rzucił na niego jakiś czar, skoro jego raby wcześniej się nie goiły? Zaczyna się robić ciekawiej! :D
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Jeszcze raz życzę wesołych świąt! ♥ Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narnia? O nie, to zdecydowanie nie taka Czarownica :D Ale tak, będzie niespodzianką. Nawet ja byłam zaskoczona kiedy na to wpadłam.
      No i wilkołak zostanie z nami na chwilę :)

      Usuń
  4. Chyba muszę zacząć brać jakieś leki na skleroze i brak koncentracji. Byłam świecie przekonana, że komentowałam, a tu taka niespodzianka.

    Mi też Biała Czarownica skojarzyła się z Narnią, więc się cieszę, że jednak tu nie ma powiązania.
    Ten wilkołak jest bardzo intrygującą postacią, może dlatego, że nic nie wiadomo o nim. I te niegojące się rany, coś jak złamanie klątwy nastąpiło.
    Ciekawy ten rozdział, bardzo tajemniczy, niby poszło do przodu, a tu jeszcze więcej niewiadomych,nie zostaje mi nic, tylko czekać.
    Pozdrawiam i tule
    Incaligo

    OdpowiedzUsuń