niedziela, 3 stycznia 2016

Guardian...

 Everyone has an Angel,
A Guardian who whatches over us...
We can't know what form they'll take,
Yet They're not here to fight our battles.

31 stycznia 2015 roku wybiło równo 3000 wyświetleń. Dziękuję !

Katniss
    Od fatalnych wydarzeń w lesie, związanych z porwaniem Katherine i Beatrice minął ponad miesiąc, a ja nawet nie wiem na czym upłynął mi ten czas. Erin i jej wnuczka skontaktowały się z starym sabatem czarownic z miasta, ale nie wyraziły one jawnej chęci przybycia nam z pomocą. Zbyt wiele wycierpiały ze strony wilkołaków, aby stawiać im czoła i znów się narażać. Pozostaje nam jedynie nadzieja, że kilka z nich przybędzie z potrzebą zemsty. Tobias szkoli Katherine i Caroline w lesie do walki wręcz oraz z bronią. Jest jednak coś, co go rozprasza, a raczej ktoś- Beatrice Parker. Nie należę do osób romantycznych, ale nie jestem też przeciwniczką związków. Problem tkwi jednak w tym, że ta dziewczyna umiera. Nie często ją widuję, ale za każdym razem wygląda coraz gorzej. Tylko błyszczące od podekscytowania oczy nie tracą blasku. Jeśli już wspominać o rozpraszaniu, to nasz nowy przyjaciel, Elijah, nie wpływa dobrze na efektywność działań Katherine. Jest rozdrażniona, a im bardziej zdenerwowana jest, tym większe jest prawdopodobieństwo, że straci nad sobą kontrolę w najmniej odpowiednim momencie. Oprócz tego mamy w piwnicy gościa. Po kilku dniach stał się naszym gościem, a nie intruzem. Odwiedzam go trzy razy dziennie. Jego rany całkowicie się zagoiły, pozostały po nich tylko lekkie ślady na ciele, co świadczy o tym, że zostały stworzone przez zaklęcie. Nie odzywam się, tylko podaję mu jedzenie i picie, czasami czyste ubrania od Tobiasa. Jest niższy od mojego brata, więc trochę na nim wiszą, ale lepsze to od potarganych, wilczych łachów.
    Dzisiaj, tak jak codziennie wchodzę do piwnicy z śniadaniem. Zamykam za sobą drzwi celi i odkładam tacę na stolik, który udało mi się przytargać kilka dni wcześniej. Reszta mojej rodziny nie chce mieć z wilkiem nic wspólnego, więc wszystko zwykle robię sama. Podchodzę bliżej i uwalniam jego ręce z węzłów. Podsuwam mu stolik, na którym leży talerz z naleśnikami i kubek czarnej kawy. Oddalam się w stronę drzwi, aby zebrać butelki po wodzie, które dostarczamy mu kilka razy dziennie.
- Odezwiesz się do mnie kiedyś?- pyta, zajadając się przygotowanym przez Caroline śniadaniem. Zerkam na niego, zgniatając kolejną butelkę nogą.- Dbasz o to, żebym nie umarł z głodu, ale wciąż nie znam twojego imienia- zauważa, chwytając za kubek z kawą. Jego dłoń drży, a na nadgarstkach ma ślady od liny.
- Mam na koncie kilka zgonów, nie potrzebuję odwodnionego wilkołaka na dokładkę- odpowiadam znudzona, a on unosi delikatnie brwi.
- Myślałem, że będziecie chcieli się mnie pozbyć.
- Moje rodzeństwo chce- oświadczam bez namysłu, a on opiera się i rozmasowuje sobie ręce.
- A ty?- pyta, uważnie na mnie patrząc. Prostuję się, poprawiając pierścienie na lewej dłoni. Zastanawiam się przez moment, po czym podchodzę nieco bliżej i częstuję się jego kawą.
- A ja jeszcze się zastanawiam- odpowiadam cicho i oddaję mu kubek.- Jak masz na imię?- pytam znów się wycofując. Osówam się po ścianie i siadam na zimnej podłodze.- Możesz zmyślić jakieś- dodaję, a on posyła mi rozbawione spojrzenie.
- Ja zapytałem pierwszy- mamrocze, a ja unoszę wysoko brwi.
- Co jest? Mamy po dwanaście lat?- pytam złośliwie, a on cicho się śmieje. Jest to ciepły, wręcz rozczulający dźwięk. Sama mam ochotę się roześmiać.
- Shane Donners- przedstawia się w końcu, a ja przechylam głowę na bok unosząc kąciki ust.
- Katniss McIntire- niepewnie wypowiadam swoje nazwisko. Uważnie rejestruje każdy jego ruch, bo nie jestem pewna czy coś o mnie wie. Uważnie mi się przygląda, jakby próbował sobie coś przypomnieć, po czym przechyla głowę w bok, jak zaciekawiony piesek.- Pamiętasz coś z tamtej nocy?- pytam, zanim zdąży się odezwać.- Jakieś twarze, głosy, imiona?
- Pamiętam tylko, że rozbiliśmy obóz, zasnąłem, a jak się obudziłem nikogo już nie było. Tylko te rany, cholerny ból i głos w głowie- odpowiada cicho. Nie jest jednak tak roztrzęsiony, jak bywał wcześniej, kiedy próbowałam podjąć z nim jakąś rozmowę.
- Jaki głos?- pytam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nigdy go wcześniej nie słyszałem- odpowiada, wzruszając ramionami.- Jakaś kobieta mieszała mi w głowie- dodaje, łobuzersko się uśmiechając, a ja wywracam teatralnie oczami.
- To nie jest zabawne- upominam go, a on od razu poważnieje. Podnoszę się z podłogi i podchodzę, aby odsunąć od niego stolik i znów go związać, a on łapie mnie za nadgarstek i znów patrzymy sobie w oczy.
- Wypowiadała słowa, które wam przekazałem- wyjawia cicho, a ja delikatnie uwalniam rękę z jego uścisku.- Kazała mi was znaleźć. Mówiła, że dwójka niepokonanych na pewno zjawi się w lesie, więc czekałem...
- Dlaczego chciałeś rzucić się na moją siostrę?- pytam, uwalniając delikatnie rękę z jego uścisku.
- Bo była naznaczona- odpowiada szczerze, a ja unoszę wysoko brwi.
- Co takiego?
- Dotykała jej Biała Czarownica...

Katherine
    Uderzam prawą dłonią w lewą dłoń mojego brata, a moje kolano ląduje na jego brzuchu. Przewracam go na ziemię i stawiam but na jego krtani, ciężko dysząc. Tobias łapie mnie za kostkę i sprawia, że uderzam plecami o twardą ziemię, po czym wstaje w ułamku sekundy i wymierza do mnie z kuszy.
- Nienawidzę cię- oznajmiam, a on wykrzywia usta w łobuzerskim uśmiechu.
- O to chodzi- odpowiada i wystawia do mnie dłoń. Ujmuję ją i podnoszę się, aby zapanować nad rozedrganym ciałem. Już dawno nie byłam tak wyczerpana, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nigdy do tej pory nie brałam pod uwagę techniki walki. Po prostu rwałam co się dało, gryzłam i rozszarpywałam. Aż nagle dotarłam do miejsca, w którym muszę stanąć do walki z wilkołakami. Jeżeli ugryzę jednego i jego jad dostanie się do mojego organizmu umrę w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Powyrywanie jego kończyn będzie możliwe tylko wtedy, kiedy będzie młodszy ode mnie o sporo lat. A więc pozostaje mi walka wręcz, albo strzelanie. Wolę to drugie. Na dziesięć, dziewięć razy trafiłam w sam środek tarczy. Gorzej jest z Caroline, która jest szybka i zwinna, ale stosunkowo słaba. Tobias powtarza, że to siedzi w jej głowie. Jej miłe nastawienie do świata blokuje jej siłę. Tak więc próbowaliśmy doprowadzić ją do białej gorączki. Nic z tego. Nawet wspominki o jej byłym narzeczonym łowcy nie pomogły. Moja młodsza siostra to ostoja spokoju. Co zrobi kiedy stanie twarzą w twarz z wrogiem?
- Może po prostu zmień broń- proponuje jej Elijah. Kiedy Tobias skupił się na walce wręcz ze mną, on przybył aby pomóc Care. To urocze z jego strony, że się angażuje, ale wolałabym, aby trzymał się ode mnie z daleka. Kiedy tylko zjawia się na horyzoncie tracę możliwość zdrowego myślenia i popełniam masę błędów. Samo patrzenie na niego przypomina mi o wszystkim co zrobiłam, aby mnie znienawidził i uświadamiam sobie, że wcale nie zadziałało. A to z kolei sprawia, że czuję się jak laik w tym, co robię od tylu lat- zrażaniu do siebie ludzi. Zamordowałam jego matkę, na jego oczach, a on i tak mi wybaczył. Przynajmniej takie sprawia wrażenie.
- Albo zamkniemy cię w celi z wilczkiem Katniss- proponuję mojej siostrze, otrzepując spodnie z ziemi.- I ominie cię cała zabawa- grożę, a ona piorunuje mnie wzrokiem. Uśmiecham się do niej uroczo i już mam powiedzieć coś jeszcze kiedy słyszę odgłosy kroków z prawej strony. Odwracam się i słyszę to samo, ale za moimi plecami. Znów odwracam głowę i tym razem dźwięk dobiega zza pleców Caroline. Wszyscy błądzimy dookoła wzrokiem, aż w końcu z gałęzi nade mną, spada na mnie coś cholernie ciężkiego i powala mnie na ziemię.
    Patrzę w żółte ślepia wilka, który dyszy mi nad twarzą i zaciskam usta w cienką linię. Patrzy na mnie zaciętym spojrzeniem, a ślina skapuje z jego pyska prosto na moją szyję. Mogę usłyszeć jego myśli.
Naznaczona. Zabij ją. Jest naznaczona. Ona może cię zabić. Zabij ją. Zajmij jej miejsce. Zabij ją.
Wilk wydaje ostrzegawczy ryk i zamachuje się, aby zatopić szpony w mojej szyi. Zasłaniam się dłońmi i pozwalam, aby rozciął skórę na prawej ręce, po czym łapię go za krtań i miażdżę ją z całych sił. Słyszę jego skowyt i ciężar ciała, kiedy opada na mnie, powalony bólem. Zatapiam paznokcie w jego skórze pod gęstym futrem i zwalam go z siebie, po czym w ułamku sekundy podnoszę się na proste nogi. Wilkołak próbuje się poskładać, ale grot wypuszczony z kuszy Tobiasa zatapia się w jego piersi i odbiera mu życie.
    W głowie pobrzmiewają mi jego myśli. NAZNACZONA. ONA MOŻE CIĘ ZABIĆ. ZAJMIJ JEJ MIEJSCE.
- Chodźmy stąd, nadciąga ich więcej- alarmuje Elijah i łapie mnie pod łokieć, zmuszając abym się wyprostowała. Kiedy patrzę w jego oczy, mam wrażenie, jakbym cofnęła się w czasie. Widzę w nich strach o ukochaną osobę. Strach o mnie. Ten widok mnie odrzuca. Wyrywam ramię z jego uścisku i odchodzę kilka kroków dalej
- Jak wielu ich może być?- pyta Tobias, a Elijah przez chwilę myśli nad odpowiedzią.
- Trzech, z zapędem do pięciu- odpowiada, a Tobias rozgląda się dookoła i kalkuluje w myślach nasze szanse na wygraną. Kręcę głową na boki, rozczarowana jego naiwnością.
- Gdyby tak dać Caroline pistolet z srebrnymi kulami, to...
- To nic nie da- przerywam mu, a Caroline rzuca mi oburzone spojrzenie.- Im chodzi o mnie- wyjaśniam, podwijając rozdarty rękaw.- Nie będzie ich interesowało nic, oprócz zajęcia mojego miejsca.
- O czym ty mówisz?- pyta Elijah, a ja zerkam na niego niepewnie i odwracam wzrok.
- Słyszałam jego myśli. Działał mechanicznie- oznajmiam, wycierając ranę na prawej ręce bluzą, którą mam przewiązaną w pasie.- Wytropił mnie, zapewne po ostatniej wizycie w lesie i jedyne o czym myślał to zabicie mnie. To był jego cel. Z resztą będzie tak samo.
- Skąd to wiesz?- pyta Caroline, a ja rzucam zakrwawioną bluzę na ziemię i zerkam w jej stronę.
- Najwyraźniej Biała Czarownica za mną nie przepada...


Damon

- Moja babcia nigdy nie słyszała o Białej Czarownicy- oznajmia Bonnie, siadając na kanapie, pomiędzy moją rodziną. Zadzwoniłem do niej kiedy tylko wilkołak opowiedział nam o powrocie mitycznej postaci. Dość długo zajęło jej szukanie wiadomości, ale ostatecznie zadzwoniła, że coś ma. Pomyślałem, że skoro Katherine okazała się być naznaczoną, to powinna wiedzieć wszystko. Nie zaszkodzi również, jeżeli reszta mojego rodzeństwa będzie poinformowana, więc zaprosiłem młodą czarownicę do naszego domu. Teraz wszyscy z uwagą się w nią wpatrują, ale najwyraźniej jej to nie krępuje. Po prostu mówi, co wie.
- Na szczęście mamy w posiadaniu kilka starych zapisków i ksiąg- mówi, kładąc na stole wyjątkowo zużyty egzemplarz księgi z zaklęciami i innymi bzdetami.- Przejrzałam je i znalazłam to- dodaje, otwierając książkę i wskazując konkretną stronę.
- Co to takiego?- pyta zniecierpliwiona Katherine, a ja zatapiam wykrzywione w uśmiechu usta w whisky. Moja bliźniaczka nie może znieść myśli, że ktoś miał czelność jej dotykać, bez jej wiedzy. Bawi mnie to.
- To stara opowieść o kobiecie, która wyłoniła się spomiędzy zwykłych śmiertelników i stanęła na czele ogromnej watahy wilkołaków, jednocześnie zmuszając do padnięcia na kolana wampiry i czarownice. Z biegiem czasu zaczęła wykazywać nadludzkie zdolności, pomimo tego, że jej czas mijał tak samo, jak czas innych śmiertelników, a nawet szybciej.
- Co masz na myśli?
- Umierała- odpowiada bez owijania w bawełnę Bonnie, a ja unoszę brwi.- Przez tygodnie toczyła ją panująca wtedy dżuma. Jej organizm był wyczerpany, a ciało wyniszczone. Jednak jej umysł był wielki. Według legendy była pierwszą kobietą na ziemi, która nabyła nadludzkie moce z czasem, a nie genetycznie. Nie użyła do tego jednak żadnego rodzaju czarnej magi. Dlatego nadano jej przydomek Białej Czarownicy.
- To tak się da?- pyta zdumiona Caroline.
- Nigdy o tym nie słyszałam- odpowiada Bonnie.
- Dotykała mnie jakas obślizgła mumia po dżumie?- pyta zezłoszczona Katherine, a wszyscy piorunują ją wzrokiem.
- Niekoniecznie- odpowiada roześmiana Bonnie.- Dalsza część opowieści mówi o tym, że kiedy dżuma zabrała z tego świata Białą Czarownicę, miłość jej życia odeszła razem z nią, pomimo tego, że był to rosły, zdrowy wilkołak z królewskiej linii. Ich miłość stała się przepowiednią. Od tego czasu, co kilkaset lat na ziemi rodzi się dwójka, która jest sobie pisana w gwiazdach. Mężczyzna to zazwyczaj przedstawiciel wilczej strony, ale zdarzyły się przypadki kiedy był on magiem, albo wampirem. Kobieta natomiast zawsze jest człowiekiem, a klątwa czarownicy uaktywnia się wraz z rozpoczęciem końcowego etapu jej życia.
- Masz na myśli, kiedy umiera?- pyta Katniss, wyglądając, jakby rozumiała wszystko, o czym opowiada wnuczka Erin. Ja nie rozumiem z tego kompletnie nic.
- Poprzednia para zdążyła się pobrać, ale kobieta ostatecznie i tak zmarła na ospę wietrzną, której wtedy nie można było wyleczyć. Mężczyzna natomiast popadł w rozpacz i popełnił samobójstwo. Jeśli jednak nie targnie się na swoje życie, to dusza opuści jego ciało w śnie, aby połączyć się z ukochaną.
- Czyli koleś, który pokocha Białą Czarownicę umrze tak, czy owak?- pytam, a Bonnie przytakuje skinieniem głowy.
- To jakieś szaleństwo- szepcze Caroline, przeczesując włosy palcami. Jak zwykle porusza ją tylko wątek miłosny.
- Za każdym razem kiedy klątwa uaktywnia się zaczyna się walka o pozycję. Wszyscy chcą być jak najbliżej Białej Czarownicy. Podobno każdy, kogo ona dotknie staje w obliczu niebezpieczeństwa, ale nie tylko. Otrzymuje on również pewne odznaczenie, które upoważnia go do stawiania się ponad innymi. Zwykle Biała Czarownica nawet nie jest świadoma tego, że nią jest, a osoby, które naznacza z jej powodu cierpią. Zwłaszcza teraz, kiedy kulty plemion i stanowisk w stadzie wyblakły. Ona umiera, jej ukochany z nią, a jej poddani żyją dalej, w miarę możliwości. Jeżeli oczywiście nie powybijają się nawzajem przed jej odejściem.
- Chcesz mi powiedzieć, że wilki będą atakowały mnie tak długo, aż ta cała czysta panna nie zejdzie z tego świata?- pyta opryskliwie moja siostra, a Bonnie wzrusza ramionami.
- Legenda głosi, że Biała Czarownica może wybrać życie nadludzkiej istoty, która się w niej budzi. Ale tylko dwie kobiety tego dokonały i było to w średniowieczu, kiedy wilki i wampiry toczyły ze sobą stałe spory.
- Nadal to robimy- zauważa Elijah, a Bonnie posyła mu blady uśmiech.
- Nie na taką skalę.
- No dobrze, co więc możemy zrobić?- pytam, patrząc na czarownicę, z nadzieją, że posiada odpowiedzi na moje pytania.
- To proste- odzywa się Caroline, w zamian za Bonnie.- Znajdziemy Białą Czarownicę i uświadomimy ją w jej czynach- wzrusza ramionami, a wszyscy patrzą na nią z zainteresowaniem.- To ktoś, kto umiera. Ktoś, kto umiera od niedawna, ale jest to powolny proces, a więc musi chorować na coś przewlekłego. W tych czasach, kiedy medycyna tworzy cuda jedynym rozwiązaniem zagadki jest rak. Ilu pacjentów może mieć oddział neurologiczny szpitala w Bornoldswick? - pyta lekkim tonem, a ja myślę, że może mieć rację. Tylko rak jest jeszcze chorobą, z której rzadko kto wychodzi. A więc oddział neurologiczny może okazać się strzałem w dziesiątkę.
- Jednego- oznajmia nagle Tobias, a wszyscy zwracają się w jego stronę.- Na oddziale neurologicznym w szpitalu mają tylko jednego pacjenta- powtarza pełnym, złożonym zdaniem, patrząc w oczy Katherine.

Tobias
    Kiedy tylko Bonnie wspomniała o powtarzającej się cyklicznie klątwie Białej Czarownicy, która dotyka śmiertelnie chorej kobiety raz na kilkaset lat w mojej głowie zaczęła rodzić się pewna myśl. Co, jeżeli jestem tym, który ma umrzeć razem z nią? Ja, albo jakikolwiek inny facet, którego darzy uczuciem Beatrice? Kiedy Caroline wspomina o oddziale neurologicznym jestem bardziej niż pewien, że Tris jest Białą Czarownicą.
- Ten oddział ma obecnie tylko jednego, umierającego pacjenta- mówię po raz kolejny i wycofuję się wolno w stronę drzwi.
- Tobias, zaczekaj- reaguje szybko Katherine, ale nie chcę jej słuchać. Wiem, że tylko ona rozumie, co jest w tej chwili nie tak i co dzieje się w mojej głowie, ale nie chcę słuchać pustych zapewnień, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie.
- To Beatrice, Kath- mamroczę, nie odrywając od niej spojrzenia.- Beatrice jest Białą Czarownicą.

Każdy ma Anioła,
Opiekuna, który czuwa nad nami...
Nie możemy wiedzieć, jaką formę przyjmie,
Dopóki nie ma go tutaj, aby toczyć nasze walki.

4 komentarze:

  1. Hejo kochana! :3
    Bardzo spodobał mi się motyw z tą Białą Czarownicą. Naprawdę jest świetny! I muszę Ci powiedzieć, że podejrzewałam, że to będzie Tris. W końcu tylko ona dotykała Katheriny. Reszty rodzeństwa nie (oprócz Tobiasa). Jak powiedzieli o tym raku, to jeszcze bardziej utwierdziłam się w fakcie, że to właśnie Tris jest Białą Czarownicą, a koniec rozdziału tylko to potwierdził :D
    Ten Shane jest ciekawą postacią :D
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż taka jestem przewidywalna ?! Muszę to zmienić...
    Dziękuję za opinię kochana ! ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny ;)
    Shane jest ciekawą postacią chociaż tajemniczą
    Tris Białą Czarownicą? No no robi się coraz ciekawiej
    Czekam na next!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń